Strona:PL Gabriela Zapolska - Sezonowa miłość.djvu/24

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

i o silnie rozwiniętej inteligencyi nie oczekiwanych na klombie ustaw społecznych kwiatów...
Tak, tak, taka mała dziewczynka.
Pani Tuśka cała aż zastygła w oczekiwaniu katastrofy. Życzy sobie, aby tamta kobieta miała siłę wielką, miała i swoją siłę, i jej, Tuśki, siłę odwetu choćby słownego. Zdaje się jej, że to właśnie jest doskonały moment, jedyna chwila, w której może być mowa o całej, pełnej nienawiści, nieprawości podobnego postąpienia.
Tuśka ma w sobie w tej chwili chęć i siłę świeżą, bo nigdy nie potrzebowała zużywać jej w tym kierunku. Jej zatargi ciche z mężem były zupełnie innej natury. Nie było w nich nic ogólno ludzkiego, ani tego tajemniczego i groźnego, jakie drży tam, przez ścianę...
Więc...

. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . .

Łkanie prawie zupełnie cichnie.
Słychać tylko jęk słaby — ot, jakby postrzelone zwierzę skarżyło się gdzieś w głębi lasu.
— Czemu ona płacze? czemu nie mówi?
Lecz teraz słychać kroki mężczyzny ciche i układne.
— Kiciątko!... — mówi mężczyzna — niech kiciątko nie płacze.

. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . .

Przez Tuśkę przebiega mróz od tych kilku słów.
Taki słodki, miły głos. Takie proste słowa, i to »kiciątko«, nigdy nie słyszane. Zupełnie jakby ktoś aksamitną łapką gładził, pieścił, tulił.

. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . .

— Kiciątko!...
— Och — ty!... ty!...
I potem prawie szeptem jeszcze wśród łkania:
— Mój! mój!...

. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . .