Strona:PL Gabriela Zapolska - Menażerya ludzka.djvu/127

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Tymczasem kościelny wyniósł dwie poduszki i przykląkłszy, układać je począł na stopniach.
— Poduszki! — zaszemrano na ławkach.
Lecz znów mężczyźni udzielają informacyj bliższych co do osoby pana młodego.
Kobiety składają z westchnieniem książki i owijając na rękach długie różańce, wyciągają szyje — ciekawe, żądne wiadomości o tych ludziach, którzy za chwil kilka, jak papugi, powtarzać będą słowa sakramentalnej przysięgi.
— Więc cóż? cóż — pyta jedna przez drugą.
Pan młody — tak! — zapewne, człowiek bardzo uczciwy, porządny, uczony nawet — zdolny, ma jakieś oszczędności. Kto wie! może niedługo założy i cukiernię. Z takiemi jak on „głowaczami“ to wszystkiego spodziewać się można.