Strona:PL Gabriela Zapolska - Menażerya ludzka.djvu/045

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Myśli pewnie o gratyfikacyi a może... może o niej!
Wszak wczoraj jeszcze, wychodząc, powiedział:
— Dla kogóż się zapracowuję, jeśli nie dla ciebie? — Biedny! drogi koteczek!...
Ach! ona by życie swoje dla niego oddała!
I leżała tak cicho, nieśmiejąc się poruszyć, drętwiejąc w jednej pozycyi, aby nie zbudzić koteczka, który w tej chwili uśmiechał się tak, jak tylko nasyceni mężczyźni uśmiechać się umieją.

∗             ∗

Kareta ruszyła wreszcie z miejsca.
Lecz pani Lena była dnia tego w złym humorze.
Napróżno siedzący obok niej mężczyzna uśmiechał się i usiłował umieścić dogodnie jej kapelusz, cały z pąsowego tiulu, istne pieścidełko wydmuchane z purpurowego obłoczka. Napróżno, zdjąwszy jej rękawiczki, zwijał je starannie i wsuwał pomiędzy poduszki powozu, napróżno