Przejdź do zawartości

Strona:PL G de Maupassant Widma wojny.djvu/93

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

nice, ulegając namowom pań, zdecydowały się zamaczać usta w tem musującem winie, którego nigdy przedtem nie kosztowały. Oświadczyły, że przypomina musującą limoniadę, lecz trochę delikatniejsze w smaku.
Loiseau dał wyraz panującemu nastrojowi.
— Jaka szkoda — wykrzyknął — że niema fortepianu, moglibyśmy zatańczyć kadryla.
Cordunet nie rzekł dotąd słowa, nie wykonał nawet żadnego gestu; zdawał się nawet pogrążony w głębokich myślach, a tylko od czasu do czasu gwałtownym ruchem szarpnął długą swą brodę, jakby ją jeszcze bardziej chciał wydłużyć. Gdy wreszcie koło północy towarzystwo zabierało się do odejścia, Loiseau chwiejąc się już na nogach, poklepał go nagle po brzuchu, mamroczaą:
— Wam jakoś, obywatelu, nie wesoło tego wieczora. Nie rzekliście ani słowa.
Wówczas Cordunet szybko podniósł głowę i obrzuciwszy całe towarzystwo spojrzeniem przeszywającem i groźnem, rzekł dobitnie:
— A ja powiadam wam wszystkim, że popełniliście nikczemność!
Wstał z krzesła, skierował się ku drzwiom, raz jeszcze powtórzył: Nikczemność! i zniknął.
W pierwszej chwili słowa te podziałały jak zimny tusz. Zwrócono się do Loiseau, lecz i on nie umiał tego wyjaśnić. Niebawem jednak od-