Przejdź do zawartości

Strona:PL G de Maupassant Widma wojny.djvu/78

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

nej, zawsze gotów spędzić noc w towarzystwie przyjaciół. Krzyknął na nią:
— Przygotuj tylko moje lekarstwo! — i znów zabrał się do kart. Przekonawszy się, że z pana Follenvie nie da się nic wydobyć, panowie oświadczyli, że czas odejść i wszyscy udali się na spoczynek.
Nazajutrz wstali dość wcześnie, z nieokreśloną nadzieją i gorętszem pragnieniem wyjazdu, przerażeni samą myślą spędzenia jeszcze jednego dnia w tej obrzydliwej nędznej oberży.
Niestety! konie znów stały w stajni, a woźnica pozostał nadal niewidzialny. Nie mając nic do czynienia, krążyli koło dyliżansu.
Śniadanie było bardzo smutne, a wobec Gałki łojowej zachowywano się z pewną oziębłością, bo w ciągu nocy przyszło zastanowienie í na całą sprawę zapatrywano się trochę inaczej. Niemal już brali za złe tej dziewczynie, że po tajemnie nie odwiedziła Prusaka, by towarzyszom podróży sprawić rano miłą niespodziankę. Cóż prostszego? I ktoby o tem wiedział? Mogła zresztą nawet zachować pozory, mówiąc oficerowi, że czyni to przez współczucie dla nich. Przecież jej nie mogło to czynić żadnej różnicy!
Nikt jednakowoż nie śmiał jeszcze wypowiedzieć swych myśli.
Popołudniu, gdy wszyscy śmiertelnie się nudzili, hrabia zaproponował przechadzkę po