Przejdź do zawartości

Strona:PL G de Maupassant Widma wojny.djvu/42

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

założenia uprzęży, posługując się jedną tylko ręką, gdyż w drugiej trzymał latarnię. Idąc po drugiego konia, zobaczył wszystkich podróżnych, stojących nieruchomo, i rzekł:
—Czemu nie siadacie państwo do powozu? Bylibyście przynajmniej osłonięci.
Widocznie nie przyszło im to na myśl, bo teraz co spieszniej poszli za radą furmana. Trzech mężczyzn usadowiło swe żony w głębi budy, poczem umieścili się sami; następnie inne figury zasłonięte, o kształtach niewyraźnych, zajęły kolejno ostatnie miejsca, nie zamieniając słowa.
Podłoga wozu wysłana była słomą, w którą powsuwano nogi. Niewiasty w głębi zabrawszy z sobą małe mosiężne fajerki z chemicznym węglem, zapaliły je zaraz, wyliczając głosem przyciszonym korzyści tych przyrządów i powtarzając sobie wzajem rzeczy, znane od dawna.
Nareszcie przyprzężono sześć koni zamiast czterech, z powodu ciężkiej drogi, a głos z zewnątrz budy zapytał: — Czy wszyscy wsiedli?
Głos z wnętrza odpowiedział: — Tak.
Ruszono z miejsca.
Powóz posuwał się powoli, powoli, krok za krokiem. Koła zagłębiały się w śniegu; całe pudło dyliżansu skrzypiało, wydając głuchawe trzaski; zwierzęta ślizgały się, parskały i buchały parą, a ogromny bat furmana strzelał bezustannie, wirował we wszystkich kierunkach,