Przejdź do zawartości

Strona:PL G de Maupassant Widma wojny.djvu/23

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

chwila zdawało mu się, że ktoś koło niego przechodzi.
Niezliczoną ilość godzin przebył tak w mękach skazańca, nareszcie poprzez sklepienie z gałęzi dojrzał jaśniejące niebo. Uczuł niesłychaną ulgę; rozprostował członki, serce przestało się tłuc w piersi, oczy skleiły. Zasnął.
Gdy się obudził, słońce było już w połowie swej drogi na niebie; musiało być blisko południa. Żaden szmer nie zakłócał ponurej ciszy pól; Walter Schnaffs uczuł silny głód, skręcający mu wnętrzności.
Ziewnął, ślinka mu nabiegła na wspomnienie kiełbasy, owej smacznej kiełbasy żołnierskiej, a w żołądku uczuł skurcz bolesny.
Podniósł się, postąpił parę kroków, ale nogi były osłabione; więc znowu usiadł i począł rozmyślać. Spędził jeszcze ze dwie lub trzy godziny na rozważaniu wszystkich,,za“ „przeciw“, zmieniając co chwila postanowienie, zgnębiony, nie. szczęśliwy, szarpany przez najsprzeczniejsze pomysły.
Jedną myśl uznał wreszcie za rozsądną i praktyczną: oto wypatrzyć na drodze jakiegoś samotnego wieśniaka, idącego bez broni i bez niebezpiecznych narzędzi do pracy, wybiedz mu naprzeciw i oddać się w jego ręce, dając dokładnie do zrozumienia, że to prośba o wzięcie do niewoli. Wtedy zdjął swój kask, którego śpi-