Przejdź do zawartości

Strona:PL G de Maupassant Widma wojny.djvu/22

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

kłuliby go widłami, motykami, posiekali kosami i rydlami. Potłukliby go na miazgę i po drobili na gałki dla drobiu, z rozpaczliwą zajadłością zwyciężonych.
A jeśli spotka wolnych strzelców? Szaleńcy ci, nie znający ani prawa, ani karności, dla samej zabawki wzięliby go na cel. I widział się już opartym o mur, z twarzą zwróconą ku dwu nastu strzelbom, których małe, czarne lufy zdawały mu się przyglądać.
A jeśli spotka całą armię francuską?
Przednie straże wzięłyby go za forpocztę pruską, za śmiałego i przebiegłego wojaka, który sam wyjechał na zwiady, i byłby straconym. I słyszał już bezładną strzelaninę żołnierzy, ukrytych w zaroślach, gdy on, widoczny dla wszystkich, stojąc na gołem polu, słaniał się przedziurawiony kulami jak rzeszoto. I czuł już, jak kule wbijają się w jego ciało. Usiadł więc znowu, zgnębiony. Położenie jego wydawało mu się bez wyjścia.
Noc już zapadła czarna i głucha. Walter siedział nieruchomy, drżąc za każdym nieznanym, choćby najlżejszym szelestem, jaki go do chodził z mroku. Zając wysuwający się ze swej jamy, omal go nie zmusił do ucieczki. Hukanie puszczyka rozdzierało mu duszę, przejmując ją lękiem bolesnym jak rana. Wytrzeszczał oczy, próbując przebić wzrokiem ciemności; i co