Przejdź do zawartości

Strona:PL G de Maupassant Silna jak śmierć.djvu/42

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

tęgującego z dnia na dzień. Dokonywał przed nią drobiazgowej samoanalizy, godzina po godzinie od chwili rozstania się wieczoru poprzedniego, a mówił to wszystko żartobliwie, udając profesora wygłaszającego prelekcję; ona zaś słuchała z żywem zainteresowaniem, trochę wzruszona i zmieszana tą historią, będącą jakoby urywkiem powieści, której ona była bohaterką. Gdy w sposób swobodny, salonowy wyliczał wszystkie troski, których stawał się łupem, głos jego załamywał się chwilami na jakiemś słowie, lub odpowiednią intonacją wyrażał żal serdeczny.
A ona ciągle zadawała pytania, drżąc z ciekawości, z oczyma utkwionemi w jego twarzy, chciwie chłonąc te słowa niepokojące, a tak czarowne.
Niekiedy, zbliżając się do niej, by ją lepiej upozować, ujmował jej rękę, próbując ją pocałować. Ruchem szybkim wysuwała wówczas palce i ściągając lekko brwi, mówiła:
— Daj pan pokój, proszę pracować.
Powracał tedy do pracy, lecz nie mijało pięć minut, a znów mu zadawała pytanie, skierowujące rozmowę na temat jedyny, jaki ich zajmował.
Teraz w jej sercu zaczęły się budzić obawy. Pragnęła być kochaną, lecz nie bardzo. Pewna, że sama zachowa równowagę, obawiała się jednak, że pozwalając mu się posuwać za daleko, gotowa go utracić, jeśli go przywiedzie do rozpaczy, wpierw go niejako ośmieliwszy. A jednak wyrzeczenie się dalszej tej przyjaźni nawpół czułej, nawpół figlarnej, tych rozmów