Przejdź do zawartości

Strona:PL G de Maupassant Silna jak śmierć.djvu/41

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Uśmiechała się jednak, a uśmiech ten mówił: „To ładnie, jestem bardzo zadowolona“.
I zaraz podjęła:
— Pan chyba nie mówi serjo; a poco ten żart?
Odparł:
— Przeciwnie, mówię bardzo serjo. Nie mówię przecież, że jestem w pani zakochany, lecz zadaję sobie pytanie, czy nie jestem na najlepszej drodze ku temu.
— Co panu nasuwa taką myśl?
— Niepokój podczas nieobecności, a szczęście jakiego doznaję w obecności pani.
Usiadła:
— Och, proszę się nie niepokoić takiemi drobiazgami. Dopóki pan dobrze sypia i obiad zjada z apetytem, nie grozi panu żadne niebezpieczeństwo.
Zaśmiał się.
— A jeśli stracę sen i apetyt?
— To proszę mnie uwiadomić.
— I co?
— Postaram się pana uzdrowić.
— Dzięki.
I na temat miłości dowcipkowali całe popołudnie. Tak samo dni następnych. Traktując to jako zabawę dowcipną a bez znaczenia, zaraz na przywitanie zapytywała wesoło:
— A jakże tam dziś z pańską miłością?
A on tonem poważnym lecz w sposób lekki opowiadał jej o postępie tej choroby, o ustawicznej, intymnej, głębokiej pracy uczucia rodzącego się i po-