Przejdź do zawartości

Strona:PL G de Maupassant Silna jak śmierć.djvu/269

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

— Wrócimy do dawnego trybu życia. — rzekła hrabina.
Wyszeptał:
— Mam nadzieję.
— A tymczasem proszę, nie zaniedbuj mnie.
— Nie, droga moja.
Jego poryw wczorajszego wieczora na widok jej łez, i gotowość zaproszenia markiza na przedstawienie w Operze, przywróciły hrabinie trochę nadziei.
Na krótko. Przed upływem tygodnia, śledząc twarz jego z udręką zazdrości, wyczytała na niej znów wszystkie ślady tortur, jakie przechodził. Nie mogła ich nie znać, przeżywając sama wszystkie te męki, jakich domyślała się u niego, zaś ciągła obecność Anetki, każdej chwili uprzytomniała jej bezowocność wszystkich zabiegów.
Wszystko gnębiło ją równocześnie — zarówno wiek, jak żałoba. Jej kokieterja czynna, świadoma, pomysłowa, dzięki której przez całe życie odnosiła triumfy nad nim i dla niego, była teraz sparaliżowaną tym strojem czarnym, który uwydatniając jej bladość i wyraz udręki, potęgował olśniewającą świeżość Anetki. Jakże dalekie, chociaż tak bliskie były czasy, kiedy po powrocie córki do Paryża, z dumą obmyślała jednakowe toalety. Teraz porywała ją chęć szalona zerwania z ciała tych szat żałobnych, które ją oszpecały i męczyły.
Gdyby miała na usługi wszystkie te środki elegancji i szyku, gdyby mogła dobierać dla siebie ma-