Przejdź do zawartości

Strona:PL G de Maupassant Silna jak śmierć.djvu/184

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

znać może mężczyzna, upojony czarem płynącym od dwóch kobiet równocześnie.
— Ach, co za bajeczny wieczór! — rzekł, ujrzawszy się naprzeciw nich w świetle salonu.
Anetka zawołała:
— Ja bo wcale nie czuję potrzeby snu; w taką cudną noc mogłabym się przechadzać bez końca.
Hrabina spojrzała na zegar.
— Och, już pół do dwunastej. Musisz się położyć, kochanko.
I rozeszli się, każde ku swojej zmierzając sypialni. Ale jedna tylko Anetka, jakkolwiek nie miała ochoty się położyć, zasnęła natychmiast.
Nazajutrz, gdy o zwykłej godzinie, pokojówka odchyliwszy firanki, przyniosła śniadanie, widząc hrabinę jeszcze rozespaną, rzekła:
— Jaśnie pani już lepiej dziś wygląda.
— Naprawdę?
— Z pewnością. Jaśnie pani ma twarz spokojniejszą.
Nie przyjrzawszy się jeszcze w zwierciadle, hrabina wiedziała jednak, że tak jest istotnie. Serce jej było lekkie, nie czuła gwałtownych jego uderzeń, miała świadomość, że żyje. Krew nie krążyła już w żyłach tak szybko, jak wieczorem, rozpalona gorączką i zdenerwowaniem, lecz spokojnem tętnem rozprowadzała po całem ciele uczucie błogości i zaufania.
Po wyjściu pokojówki, podeszła do zwierciadła.