Przejdź do zawartości

Strona:PL G de Maupassant Silna jak śmierć.djvu/128

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

— Boże! jak to bydlę mnie irytowało!
— Czemu?
— Bo mi zabierał cząstkę ciebie.
— Och! bardzo nieznaczną.
— Być może, ale mnie drażnił.
— Byłżebyś zazdrosny?
— Uważać kogoś za zbytecznego, nie znaczy jeszcze być zazdrosnym.
Znów usiadł na niskim foteliku tuż przy niej i przesuwając palcami po jej sukni opowiadał, jakie gorące uczucia rozpierają mu serce.
Słuchała zdumiona, zachwycona i delikatnie kładąc rękę na jego siwych włosach, gładziła je pieszczotliwie, jakby w formie podzięki.
— Jakżebym pragnął żyć przy tobie! szepnął.
Wciąż musiał myśleć o tym mężu leżącym, a może już nawet śpiącym w pokoju sąsiednim.
— Jedynie małżeństwo może całkowicie zjednoczyć dwoje ludzi! — dodał.
Szepnęła:
— Biedny mój przyjacielu! — pełna współczucia dla niego, a także dla siebie.
Twarzą przytulony do kolan hrabiny, wpatrywał się w nią z czułością trochę melancholijną, trochę bolesną, mniej płomienną niż przed chwilą, gdy dzielili go od niej: córka, mąż i Musadieu.
Lekkiemi palcami wciąż jeszcze przesuwając po włosach Oliviera, rzekła z uśmiechem: