Przejdź do zawartości

Strona:PL G de Maupassant Piotr i Jan.djvu/97

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

odkryć podobieństwo między tym portretowanym a Janem. I zrozumie i pojmie wszystko! Strach go ogarnął, strach nagły, okropny, że hańba ta zostanie odkrytą, i gdy drzwi się otworzyły, on odwrócił się znienacka i wsunął miniaturkę pod zegar, tak, żę ani ojciec, ani brat tego nie zauważyli.
Gdy znów się spotkał z oczyma matki, wydały mu się zmienione, pomięszanej błędne.
— Dzień dobry — witała się pani Rosemilly — przychodzę wypić z państwem filiżankę herbaty.
Gdy ją kolejno witano, pytając o zdrowie. Piotr wysunął się otwartemi jeszcze drzwiami.
Zauważywszy jego zniknięcie, zdziwili się niepomiernie. Jan, niezadowolony ze względu na młodą wdowę, która mogła się uczuć dotkniętą, mruknął:
— Co za niedźwiedź!
Rolandowi usprawiedliwiała:
— Nie trzeba mu brać za złe, gdyż jest trochę niezdrów i zmęczony tą wycieczką do Trouville.
— To jeszcze nic powód, by zmykać jak dziki człowiek odparł Roland.
Przybyła, starając się załagodzić sprawę, oświadczyła:
— Ależ nie, przecież w tem niema nic złego! Pożegnał się po angielsku, jak przyjęte jest w towarzystwie, gdy ktoś odchodzi wcześnie.
— Och! — rzucił Jan — w towarzystwie, to co innego, ale ze swą rodziną nie postępuje się po angielsku, jak to od pewnego czasu czyni mój brat.