Przejdź do zawartości

Strona:PL G de Maupassant Piotr i Jan.djvu/82

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

nim pragnienie przemożne zobaczenia Jana natychmiast, przyglądania mu się długo, dokładnie, przychwycenia go we śnie, gdy twarz uspokojona, rysy odprężone wypoczywają po zniknięciu ożywiającej ich energji. W ten sposób uchwyci tajemnicę ukrytą jego fizjognomji, a jeśli istnieje jakiekolwiek podobieństwo, dostrzeże je niewątpliwie.
Jeśli się jednak Jan zbudzi, co mu powie? Jak wytłumaczy te nocne odwiedziny?
Przystanął, z palcami zaciśniętymi na klamce, szukając wytłumaczenia, pozoru.
Nagle przypomniał sobie, że przed tygodniem pożyczył był bratu krople znieczulające, dla uśmierzenia gwałtownego bólu zębów. Jego samego mogły teraz rozboleć zęby, więc przychodzi odebrać swe lekarstwo. Wszedł więc do pokoju, ukradkiem, ostrożnie, jak złodziej.
Jan z ustami nawpół rozwartymi, spał snem głębokim, zwierzęcym. Jego jasnabroda i włosy złotą plamą znaczyły się na białej pościeli. Nie zbudził się, chrapiąc w dalszym ciągu.
Piotr pochyliwszy się nad nim, ogarniał go chciwym spojrzeniem. Nie, ten młody człowiek nie jest podobny do Rolanda; i po raz drugi odżyło w nim wspomnienie miniaturki Marechala. Musi ją odnaleźć. Gdy ją zobaczy, zdobędzie prawdopodobnie pewność.
Brat poruszył się, niepokojony zapewne obecnością drugiej osoby, lub może światłem świecy, padającym mu na powieki. Wówczas doktór cofnął się na palcach i bezszelestnie zamknął za sobą drzwi; następnie wrócił do swego pokoju, lecz się już nie położył.
Dzień nadchodził powoli. Zegar w jadalni, którego dźwięk posiadał ton głęboki, poważny, jak