Przejdź do zawartości

Strona:PL G de Maupassant Piotr i Jan.djvu/75

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

zdumiony, że się tu znajduje, zbudzony niejako ze snu męczącego.
— „Jestem głupcem — pomyślał — podejrzywam moją matkę“. I fala miłości, rozczulenia, żalu, prośby i rozpaczy zalała mu serce. Jego matka! Znając ją, jak on ją zna i módz podejrzywać! Alboż dusza, całe życie tej kobiety, czystej, skromnej uczciwej nie była przejrzystsza od wody? Ktokolwiek ją znał i widział, czyż nie musiał ją uważać za nieposzlakowaną? A on, syn własny, on o niej wątpił! Och, gdybyż mógł chwycić ją w tej chwili w ramiona, jakżeby ją całował i ściskał, na kolanach błagał o wybaczenie!
Ona miałażby była oszukiwać ojca, ona?.. Jego ojca! Tak niewątpliwie, był to człowiek dzielny, porządny, uczciwy w interesach, lecz umysł jego nigdy nie przekroczył horyzontów, zakreślonych sklepem. Jak kobieta ta, niegdyś bardzo ładna, co dotąd było widocznem, obdarzona duszą subtelną, uczuciową, delikatną, jak ona mogła zostać narzeczoną i żoną człowieka tak bardzo od niej różnego?
Co w tym dziwnego? Wyszła za niego, jak wszystkie dziewczęta przyjmujące zamożnego narzeczonego, wyznaczonego im przez rodziców. A potym zamieszkali obok sklepu jubilerskiego przy ulicy Montmartre; i młoda kobieta rządząc sklepem, ożywiona duchem nowego ogniska, tym zmysłem subtelnym wspólności interesów, który tak często zastępuje u tej klasy ludzi przywiązanie i miłość, zaczęła przy pomocy swej żywej i czynnej inteligencji pracować dla przyszłej fortuny domu. I tak jej upłynęło życie, jednostajne, spokojne, uczciwe, bez miłości!...
Bez miłości?.. Czyż możliwe, by kobieta spę-