Przejdź do zawartości

Strona:PL G de Maupassant Piotr i Jan.djvu/61

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

tylko jego wyobraźnia, ta wyobraźnia, nad którą nie umiał panować, która ustawicznie się wymykała jego woli, biegając samopas, nieokiełznana, awanturnicza, skryta, po bezmiarze nieskończonym myśli, przynosząc często tak ohydne, że nie chcąc się do nich przyznać, krył je w niezgłębionych tajniach duszy, jakby rzeczy skradzione — bardzo być może, że to ta jego wyobraźnia jedynie stworzyła, wynalazła potworne te wątpliwości. Serce jego, tak, własne jego serce miało przed nim tajemnice; czyżby to serce zranione, we wstrętnym swym podejrzeniu znalazło było środek pozbawienia brata spadku, którego mu zazdrościł? Zaczął teraz podejrzewać siebie samego, badając, sondując, jak świętoszek, najskrytsze zakamarki swych myśli.
Pani Rosemilly, mimo ograniczoności umysłu, miała niewątpliwie takt, węch, instynkt subtelny kobiety. A jednak nie wpadła na tę myśl, inaczej nie byłaby z taką prostotą wniosła toasty na cześć zmarłego Marechala. Nie byłaby tego uczyniła, mając najlżejsze bodaj w tym kierunku podejrzenie. Teraz już nie wątpił, że niezadowolenie bezwiedne z powodu niespodzianego szczęścia brata, a także cześć religijna dla matki wyegzaltowały jego skrupuły, skrupuły płynące z miłości i szacunku, niemniej jednak przesadne.
Doszedłszy do tej konkluzji, uczuł zadowolenie, jakie nas ogarnia po spełnieniu dobrego czynu i postanowił być uprzejmym dla wszystkich, poczynając od ojca, którego rozmaite nawyknienia, głupie poglądy i zapatrywania, oraz ograniczoność aż nazbyt widoczna, ustawicznie go drażniły.
Nie spóźnił się już tego dnia na śniadanie, zabawiając całą rodzinę swym, dobrym humorem i ożywioną rozmową.