Przejdź do zawartości

Strona:PL G de Maupassant Piotr i Jan.djvu/43

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

kupiłbym piękny statek, sporządzony podług najwspanialszego modelu i ruszyłbym bodaj do Senegalu.
Z kolei Piotr wypowiedział swe zdanie. Ostatecznie przecież nie majątek stanowi o wartości człowieka, o jego wartości umysłowej. Dla człowieka przeciętnego będzie on raczej środkiem obniżającym jego poziom duchowy, gdy ludziom prawdziwie silnym dostarczy dźwigni potężnej. Tylko, że tacy należą do wyjątków. Jeśli więc Jan jest istotnie naturą wyższą, to może okazać teraz, mając przyszłość zabepieczoną. Musiałby jednak pracować stokroć więcej, w warunkach zwyczajnych. Bo nie o to przecież idzie, by obronić wdowę lub sierotę i zagarnąć do kieszeni tyle a tyle dukatów za proces wygrany lub przegrany, lecz by zostać sławnym prawnikiem, powagą naukową.
I jakby na zakończenie dodał:
— Gdybym ja miał pieniądze, potrafiłbym już czegoś dokonać.
Stary Roland wzruszył ramionami:
— Tra-la-la! Największą mądrością, to urządzić sobie życie spokojne i wygodne. Nie jesteśmy zwierzętami pociągowemi, lecz ludźmi. Gdy się jest biednym, to trzeba pracować; ba, trudno, musi się harować; ale gdy można żyć z renty, do licha, to trzebaby być, głupcem, by się mordować bez potrzeby.
Piotr odparł wyniośle:
— Mamy różne upodobania! Ja cenię jedynie wiedzę i inteligencję, wszystkiem innem zaś pogardzam.
Rolandowa starająca się uśmierzać stałe utarczki między ojcem a synem, odwróciła szybko rozmowę, opowiadając o morderstwie, popełnionym