Przejdź do zawartości

Strona:PL G de Maupassant Piękny chłopiec.djvu/537

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Dziewczyna dyszała, nic nie mówiąc.
— No, jakże to wszystko poszło? — zapytał.
— Ach! okropnie, zwłaszcza z matką — szepnęła, prawie nawpół omdlała.
— Z matką? A cóż ona mówiła! Opowiedz — pytał niespokojny i drżący.
— Ach! to było okropne! Wszedłszy do jej pokoju, wyrecytowałam całą ułożoną wpierw przemowę. Wówczas zbladła, a po chwili krzyknęła: „Nigdy! nigdy!“ Ja zaczęłam płakać, gniewać się, przysięgać, iż nie pójdę za nikogo innego. Myślałam, że mnie zacznie bić, Wpadła jakby w obłąkanie, wołała, że zaraz jutro odeszlą mnie do klasztoru. Nigdy jej taką nie widziałam, nigdy! doprawdy! Ojciec usłyszał niezwykły hałas i przyszedł dowiedzieć się, o co właściwie idzie. Nie gniewał się wcale, lecz oświadczył, że pan nie jesteś dla mnie partyą odpowiednią.
Ja wpadłam również w złość i krzyczałam jeszcze silniej. Ojciec przybrał pozę dramatyczną, z którą mu wcale nie do twarzy, i kazał mi wyjść z pokoju. Skłoniło mię to do ucieczki. I oto jestem. Dokąd jedziemy?
Jerzy otoczył delikatnie kibić młodej dziewczyny, słuchając z nadzwyczajną uwagą całej tej opowieści. Serce biło mu silnie i czuł rodzącą się w nim gwałtowną nienawiść do tych