Przejdź do zawartości

Strona:PL G de Maupassant Piękny chłopiec.djvu/470

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Jerzy wstał i znowu zaczął chodzić. Zdawał się znowu namyślać, unikając przeszywającego wzroku zony.
— Nie — mówił. — Nie... stanowczo nie... być może, że byłoby najwłaściwiej zrzec się całej sumy... to byłoby bardziej honorowo... przyzwoiciej... szlachetniej... Jednakże w ten sposób nie będą nic podejrzywali, zupełnie nic. Ludzie najbardziej skrupulatni nie będą już mieli nic do zarzucenia.
Zatrzymał się przed Magdaleną.
— A zatem, jeżeli chcesz, moja droga, wrócę sam do notaryusza, celem poradzenia się go i wytłómaczenia całej sprawy. Opowiem mu swoje skrupuły i dodam, że ułożyliśmy ten podział przez wzgląd na przyzwoitość i celem uniknięcia niepotrzebnej gadaniny. Z chwilą, w której przyjmuję połowę tego zapisu, jest rzeczą pewną, że nikt nie będzie śmiał podejrzywać nas o nic złego. To tak, jakgdybym powiedział publicznie: „Żona moja przyjmuje, gdyż ja przyjmuję, ja, jej mąż, będący najlepszym sędzią jej postępków, wiedzący, jak powinna postępować.“ Inaczej skandal.
— Jak chcesz — rzekła Magdalena.
— Tak, to jasne jak słońce — dowodził dalej. — Podobny podział upraszcza całą sprawę. Dziedziczymy wspólnie po naszym przyjacielu, który nie chciał robić pomiędzy nami ża-