Kupił więc torebkę tych smażonych owoców, które lubiła pasyami.
O czwartej był już na stanowisku, czekając młodej kochanki. Klotylda spóźniła się trochę. Pan de Marelle przyjechał właśnie aź na cały tydzień.
— Czy możesz przyjść do nas jutro na obiad? — zapytała. Mąż mój bardzo byłby rad z twojej wizyty.
— Nie, nie mogę. Będę jutro na obiedzie u redaktora. Mamy do omówienia mnóstwo interesów politycznych i finansowych.
Zdjęła kapelusz, poczem zaczęła zdejmować gorset, który ją uciskał.
— Patrz, przyniosłem ci smażonych kasztanów — rzekł, wskazując torebkę leżącą na kominku.
— Ach! świetnie! Jaki ty jesteś dobry! — zawołała klaszcząc w dłonie. — Wyborne są — zadecydowała, kosztując jeden kasztan. — Wiem już z góry, że nie pozostawię ani okruszyny.
Spojrzała na Jerzego oczyma rozpromienionemi radością zmysłową i dodała:
— Schlebiasz wszystkim moim występkom.
Jadła powoli ulubione łakocie, zaglądając raz po raz do woreczka, jakby chciała się przekonać, czy na długo jeszcze wystarczy.
— Siadaj na fotelu! — rzekła. — Przykucnę u twoich stóp i będę chrupać moje łakocie.
Strona:PL G de Maupassant Piękny chłopiec.djvu/449
Ta strona została przepisana.
![](http://upload.wikimedia.org/wikipedia/commons/thumb/6/63/PL_G_de_Maupassant_Pi%C4%99kny_ch%C5%82opiec.djvu/page449-1024px-PL_G_de_Maupassant_Pi%C4%99kny_ch%C5%82opiec.djvu.jpg)