— Bardzo dobrze — odpowiedział Jerzy. — Biorą na siebie Rival’a i Norberta.
Zacierał ręce z radości, rad, ze wynalazł nareszcie znakomitą piłę dla żony i odwet za skrytą nienawiść, za ową mętną i gryzącą zazdrość, jaka się w nim zrodziła od owej przejażdżki do lasku. O Forestierze nie odzywał się inaczej, jak: „Forestier z rogami“. Czuł, iż doprowadzi to Magdalenę do wściekłości. Wieczorem znalazł sposobność do powtórzenia kilkakrotnie tego samego epitetu.
Teraz nie zazdrościł już nieboszczykowi; teraz mścił się za niego.
Magdalena starała się nie słyszeć i przybierała miną obojętną i uśmiechniętą.
Wobec tego, że żona miała się udać nazajutrz z zaproszeniem do pani Walter, postanowił ją uprzedzić, pragnąc znaleść się sam na sam z redaktorową i przekonać sią, czy rzeczywiście jej na nim zależy. Bawiło go to i pochlebiało.
A przytem... czemuż nie... jeśli to możliwe... możliwe... O godzinie drugiej, zameldował się przy bulwarze Malesherbes. Wprowadzono go do salonu. Czekał krótką chwilą.
Pani Walter wyszła na spotkanie gościa.
— Jakież bogi łaskawe przyprowadziły pana do mnie? zapytała, podając mu rękę z uszczęśliwionym wyrazem twarzy.
— Nie bogi, lecz tylko pragnienie ujrzenia
Strona:PL G de Maupassant Piękny chłopiec.djvu/392
Ta strona została przepisana.
![](http://upload.wikimedia.org/wikipedia/commons/thumb/6/63/PL_G_de_Maupassant_Pi%C4%99kny_ch%C5%82opiec.djvu/page392-1024px-PL_G_de_Maupassant_Pi%C4%99kny_ch%C5%82opiec.djvu.jpg)