Przejdź do zawartości

Strona:PL G de Maupassant Piękny chłopiec.djvu/360

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

— Czy przychodziłaś tu wieczorami z Karolem? — zapytał po chwili.
— Ma się rozumieć, często nawet — odrzekła.
Ogarnęła go raptowna chęć, powrotu do domu, chęć nerwowa, ściskająca mu serce. Obraz jednak Forestier’a owładnął całkowicie jego umysłem, mordował go niemiłosiernie. O nim tylko jednym mógł był myśleć i mówić.
— Słuchaj, Magdalenko — począł z irytacyą.
— Czego chcesz, mój drogi?
— Przyprawiałaś ty rogi temu biednemu Karolowi?
— Ach! jaki ty się stajesz głupi ze swoimi dowcipami! — mruknęła ironicznie.
Jerzy nie odstępował jednak od swojej myśli.
— No, moja Magdalenko, bądźcie szczerą, przyznaj się. Przyprawiałaś mu rogi? Przyznaj się do tego.
Magdalena milczała, urażona, jak wszystkie kobiety w podobnych wypadkach.
— Słowo daję — ciągnął uparcie — jeśli kto miał do nich odpowiednią głowę, to właśnie on. Ach! tak, tak! Toby mnie dopiero uradowała wiadomość, że Forestier miał przyprawione rogi. Och! co za znakomita głowa...
Uczuł, iż kobieta się uśmiecha, może pod