Przejdź do zawartości

Strona:PL G de Maupassant Piękny chłopiec.djvu/324

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

— Oh! jeśli na mnie liczysz w tym względzie!... — zawołała wesoło.
— Ależ tak, liczą... na pewno! — rzekł głosem uczniaka, niewyraźnie wybębniającego lekcyę. — Liczą nawet, ze dwadzieścia twoich lekcyj wystarczy na dopełnienie moich wiadomości ogólnych... dziesięć przeznaczonych na zasady początkowe... czytanie i gramatykę... a dziesięć dalszych obejmie ogólne wykształcenie i retorykę... Ja zresztą nie wiem...
— Jaki z ciebie głuptas! — zawołała rozbawiona.
— Ponieważ zaczynasz mi mówić „ty“, więc idę za twoim przykładem i powiadam ci, najdroższa, że z każdą chwilą, z każdą niemal sekundą kocham cię bardziej i bardziej i uważam, że Rouen leży bardzo daleko!
Mówił teraz z intonacyą aktorską i wyborną mimiką, która też bawiła młodą kobietą, przyzwyczajoną do przesady i krotochwilności cyganeryi.
Przypatrywała mu się z boku i wydał się jej istotnie zachwycającym. Uczuwała też ochotą schrupania owocu świeżo zerwanego, jakkolwiek rozwaga nakazuje odłożyć go do godziny poobiedniej.
I zarumieniona lekko pod napływem owładających nią myśli, ozwała się pieszczotliwie:
— Maleńki mój uczniu, wierz memu do-