Przejdź do zawartości

Strona:PL G de Maupassant Piękny chłopiec.djvu/281

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Patrzyli ze zdumieniem na ten dalszy ciąg życia po śmierci, jakby na jakiś cud straszliwy, na jakąś nadludzką groźbą zmartwychwstania, coś anormalnego i przerażającego, coś, co wstrząsa i w pomieszanie wprawia rozum człowieka.
Udali się następnie na parogodzinny spoczynek, po którym, około jedenastej, ułożywszy Karola do trumny, uczuli się naraz swobodniejsi, jakby rozpogodzeni. Usiedli przy śniadaniu naprost siebie, z chęcią rozmawiania o czemś weselszem, pocieszającem, z chęcią powrotu do życia, po załatwieniu się ze śmiercią.
Przez otwarte szeroko okno wpływało całą falą łagodne ciepło wiosenne, wnosząc wonny podmuch kwitnących pod oknami gwoździków.
Magdalena zaproponowała przejście się po ogrodzie i zaczęli przechadzać się zwolna około szmaragdowego gazonu, oddychając z rozkoszą ciepłem powietrzem, napełnionem zapachem żywicy i eukaliptusów.
— Słuchaj, kochany przyjacielu — ozwała się nagle, nie patrząc na niego, jak on to uczynił ubiegłej nocy, w pokoju, tam na górze.
Mówiła powoli, cicho, poważnie. — Słuchaj, kochany przyjacielu, namyśliłam się już dobrze... nad tem, coś mi powiedział dziś w nocy i nie chcę cię zostawić teraz bez słowa odpowiedzi. Zresztą, nie odpowiem dzisiaj ani