Przejdź do zawartości

Strona:PL G de Maupassant Piękny chłopiec.djvu/280

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

— Tak, oczywiście — odpowiedziała. — Stolarz przyjdzie około ósmej.
— Biedny chłopiec! — westchnął Duroy.
On a również wyrzuciła z piersi głębokie westchnienie rezygnacyi.
Oswojeni już cokolwiek ze śmiercią, mniej przypatrywali się teraz nieboszczykowi, godząc się w myśli na to zniknięcie, które przed chwilą jeszcze przerażało ich i oburzało — ich, również śmiertelnych i znikomych.
Siedzieli w milczeniu, podług zwyczaju czuwając przy umarłym. Koło północy jednak Duroy zdrzemnął się pierwszy. Gdy się przebudził, spostrzegł, że pani Forestier śpi również; poprawił się więc w fotelu, usiadł wygodniej i zamykając ponownie oczy, mruknął:
— Do licha! w łóżku jednak wygodniej.
Obudził go nagle jakiś szmer. Wchodziła dozorczyni. Był już dzień. Siedząca naprzeciw kobieta wydawała się równie, jak on, zdziwiona. Była cokolwiek blada, lecz mimo nocy spędzonej na krześle, była zawsze piękną i milutką.
Duroy spojrzał na nieboszczyka.
— Ach! jego broda! — krzyknął wstrząs śnięty dreszczem.
Na tem rozkładającem się ciele, broda wyrosła w kilka godzin tak, jak u żyjącego w ciągu dni kilku.