Przejdź do zawartości

Strona:PL G de Maupassant Piękny chłopiec.djvu/276

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

— Ach! to straszny cios dla pani — mówił dalej Duroy. — Nietylko cios, ale i całkowita zmiana w życiu, prawdziwy przewrót całej istoty.
Westchnęła przeciągle, bez odpowiedzi.
— Jakie boleśnie dla młodej kobiety — zaczął znowu — zostać tak zupełnie osamotnioną.
Umilkł. Kobieta milczała uparcie.
— W każdym razie — wyszeptał — wie pani przecież o istniejącym między nami układzie. Rozporządzaj mną, jak ci się podoba. Należę do ciebie w zupełności.
Podała mu rękę, rzucając na niego jedno z tych spojrzeń melancholijnych i słodkich, przenikających nas do szpiku kości.
— Dziękuję — szepnęła. — Jesteś pan dobry, bardzo dobry. Gdybym śmiała i mogła coś zrobić dla pana, odpowiedziałabym również: Proszę na mnie liczyć.
Ujął ofiarowaną mu dłoń i trzymał w uścisku, pełen gorącej żądzy ucałowania jej. Uczynił to nareszcie i podniósłszy ją do ust, długo trzymał przy wargach delikatną, ciepłą, rozgorączkowaną i wonną rękę.
Gdy jednak uczuł, że przyjacielska ta pieszczota zaczyna się przedłużać, opuścił zwolna tę drobną dłoń, która opadła niedbale na kolana młodej kobiety.
— Tak, będę bardzo osamotniona — prze-