Przejdź do zawartości

Strona:PL G de Maupassant Piękny chłopiec.djvu/270

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

widzialnego dla drugich, lecz co w jego oczach odbijało się przestrachem i obrzydzeniem.
Nagle, wstrząsnął się gwałtownym dreszczem, przebiegającym całe jego ciało i wyjąkał:
— Cmentarz... ja... mój Boże!...
Zamilkł, nieruchomy, z twarzą przerażoną, dysząc ciężko.
Mijały godziny, na sąsiednim klasztorze zegar wybił południe. Duroy wyszedł na śniadani... i wrócił dopiero po godzinie. Pani Forestier nie chciała przyjąć żadnego posiłku. Chory leżał wciąż nieruchomo. Przesuwał ciągle palcami po prześcieradle, jakby chcąc je przyciągnąć do twarzy.
Młoda kobieta siedziała na fotelu przy nogach chorego. Duroy usiadł obok niej — czekali w milczeniu.
Była tu i dozorczyni, przysłana przez doktora, a drzemiąca w tej chwili przy oknie.
Duroy zaczynał także drzemać, gdy naraz, pod wpływem jakiegoś dziwnego odczucia, szeroko otworzył oczy i ujrzał oczy Karola gasnące jak dwa dopalające się światła. Lekka czkawka wzruszyła jeszcze gardłem konającego, a w kącikach ust ukazały się dwie cieniutkie strugi krwi, które spłynęły następnie na bieliznę. Ręce zaprzestały strasznej swej wędrówki. Przestał oddychać.
Żona zrozumiała i krzyknąwszy, rzuciła się