Przejdź do zawartości

Strona:PL G de Maupassant Piękny chłopiec.djvu/247

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

— Nie. Ja tego nie chcą — odpowiedziała w końcu.
— Dlaczegóż to? — spytał zdziwiony.
— Dlatego...
— Ależ to żadna racya. To mieszkanie podoba mi się bardzo. Jestem w niem i pozostanę tutaj. Wreszcie, przecież ono jest zapisane na moje nazwisko — mówił ze śmiechem.
— Nie, nie, nie, nie chcą... — powtarzała ustawicznie.
— No! dlaczegóż ostatecznie?
— Bo będziesz tu przyprowadzał kobiety, a ja tego nie chcą — szepnęła mu czule.
— Ależ nigdy w życiu! Dają ci słowo — zapewniał z oburzeniem.
— Nieprawda, będziesz je przyprowadzał, mimo obietnic.
— Przysięgam ci, że nie.
— Naprawdę?
— Naprawdę, słowo honoru. To jest tylko nasze mieszkanie, tylko nasze.
— W takim razie, dobrze, mój najdroższy! — zawołała, ściskając go namiętnie. Ale słuchaj, jeślibyś mnie kiedykolwiek zdradził, choćby jedyny raz nawet, wszystko pomiędzy nami będzie skończone, skończone na zawsze.
Poprzysiągł jeszcze kilkakrotnie i w końcu postanowiono, że zaraz rozgospodaruje się tutaj, ażeby być zawsze gotowym na jej przyjęcie.