Przejdź do zawartości

Strona:PL G de Maupassant Piękny chłopiec.djvu/236

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Ciało drgało konwulsyjnie; wzdłuż krzyża przebiegały mu dreszcze. Ściskał zęby, by nie krzyczeć i miał szaloną chęć rzucenia się na ziemię, darcia czego, gryzienia. Spostrzegł na kominku stojącą flaszkę i przypomniał sobie, że ma w szafce całą prawie kwartową butelkę wódki. Żołnierskim bowiem zwyczajem, codziennie rano zabijał robaka.
Chwycił butelkę i zaczął pić chciwie, wielkimi łykami, ust prawie od niej nie odrywając. Odpoczywał tylko wówczas, gdy mu już tchu brakowało. Wypróżnił ją w trzeciej części.
Ciepło, podobne do płomienia, zaczęło mu niebawem palić żołądek, rozchodziło się po wszystkich członkach, wzmacniało duszę i odurzało umysł.
— Mam już sposób — zawołał.
Czując teraz gorąco, otworzył okno powtórnie.
Dniało już. Poranek cichy był i zimny. Tam wysoko, w dali jaśniejącego nieba, gwiazdy zamierały i gasły; tu, w tej czarnej czeluści kolei żelaznej, bladły znowu zielone, czerwone i białe światełka sygnałowe.
Z tunelu wychodziły już pierwsze lokomotywy, i świszcząc, szukały pozostawionych wczoraj pociągów. Inne znowu, oddalone, wyrzucały z siebie przeciągły i powtarzający się świst, zew-