Przejdź do zawartości

Strona:PL G de Maupassant Piękny chłopiec.djvu/225

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Pogoda znowu się zmieniła; mróz brał silny. Zaskoczone mrozem rynsztoki wiły się z obu stron chodników, jak dwie lodowate wstęgi.
Dzienniki nie nadeszły jeszcze do kiosku i Duroy przypomniał sobie dzień pojawienia się pierwszego swego artykułu: Wspomnienia Strzelca afrykańskiego. Ręce i nogi sztywniały mu od zimna. Odczuwać już nawet zaczął w nich ból, mianowicie w kończynach palców i chcąc się rozgrzać, począł biegać wokoło oszklonego kiosku, w którym zaledwie dostrzedz było można nos i czerwone policzki sprzedającej kobiety, przykucniętej nad rozgrzaną fajerką i otulonej wełnianym kapturem.
Pojawił się wreszcie roznosiciel dzienników i wsunął całą ich pakę przez otwarty w kiosku lufcik, a zmarznięta kobiecina podała Jerzemu żądaną gazetę.
Szukał swego nazwiska, przebiegając jednym rzutem oka cały drukowany arkusz i w pierwszej chwili nie mógł nic znaleźć. Odetchnął już z uczuciem ulgi, kiedy nagle między dwiema liniami spostrzegł to, czego szukał:

„Niejaki pan Duroy z Vie Française zaprzecza naszej wiadomości, lecz czyniąc to, kłamie. Wyznaje jednak, że istnieje niejaka pani Aubert i że została nawet zaprowadzoną do cyrkułu. Zatem, nie pozostaje, jak odrzucić tylko te trzy