Przejdź do zawartości

Strona:PL G de Maupassant Piękny chłopiec.djvu/209

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

rem, przy płonącem ognisku. Wydaje mi się, iż jestem na świecie sam jeden, otoczony niewyraźnemi niebezpieczeństwami, czemś strasznem, nieznanem; a ścianka, dzieląca mnie od nieznajomego sąsiada, czyni mi go tak niedostępnym, jak niedostępne są gwiazdy na które patrzę z mego okna. Owłada mną jakaś gorączka, gorączka bólu, strachu, a milczenie murów, śmiertelnym mnie przejmuje strachem. Jak strasznie ponurą i smutną jest cisza samotnie zamieszkałego pokoju! Nie jest to już cisza wokół nas, ale w nas, w duszy naszej i gdy trzaśnie jaki mebel, zadrżysz do głębi serca, gdyż w żałobnem tem mieszkaniu nie spodziewamy się już najlżejszego odgłosu.
Zamilkł znowu.
— Dobrzeby to jednak było mieć dzieci na starość — dorzucił jeszcze.
Doszli do środka ulicy Burgundzkiej. Poeta zatrzymawszy się przed wielkim domem, zadzwonił i ściskając rękę towarzysza, rzekł na pożegnanie:
— Zapomnij, młodzieńcze, o tej gadaninie starego i żyj stosownie do lat swych; bądź zdrów!
I zniknął w ciemnym korytarzu.
Duroy poszedł dalej, z sercem dziwnie ściśniętem. Zdawało mu się, iż otworzono przed nim jakąś przepaść, napełnioną szczątkami ludz-