Przejdź do zawartości

Strona:PL G de Maupassant Piękny chłopiec.djvu/206

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

jadła obfitego, byś utył nadmiernie, a następnie krzyczał całemi nocami z bólów podagrycznych. I co jeszcze? Sława? A pocóż ona, jeśli nie możemy jej zbierać w formie miłości? A potem, po tem wszystkiem? Śmierć zawsze — śmierć na końcu. Ja widzę ją już tak blizko, że nieraz chciałbym ją dosięgnąć ramieniem i odepchnąć. Ona zasłania ziemię i napełnia sobą przestrzeń. Odnajduję ją wszędzie — na każdym kroku. Owady drobne, zmiażdżone na ulicach, liście spadające z drzewa, biały włos, srebrzący się w brodzie przyjaciela, napełniają serce moje bólem, krzycząc: „Ot! widzisz ją!“ Ona psuje mi wszystko, co robię, co widzę, co jem i piję, wszystko co kocham. Psuje mi światło księżyca, wschód słońca, wspaniałe morze, piękne rzeki i wieczory letnie, tak słodkie i upajające!
Szedł powoli, zmęczony cokolwiek, marząc głośno i niemal zapominając, że ma słuchacza.
— A człowiek nie wraca nigdy... nigdy — podjął znowu. — Zachowują formy posągów, odciski, odtwarzające jeden i ten sam przedmiot; moje ciało, moja twarz, moje myśli, moje pragnienia nie ukażą się już nigdy. A jednak urodzą się miliony, miliardy stworzeń, które będą miały takiejże samej wielkości nos, oczy, czoło, policzki i usta, jak moje — i duszę jak ja — lecz ja sam nie powrócę nigdy, mimo nawet, że w tych licznych i różnorodnych stworzeniach,