Przejdź do zawartości

Strona:PL G de Maupassant Piękny chłopiec.djvu/203

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

— Ten pan Laroche-Mathieu wydaje się bardzo inteligentnym i wykształconym człowiekiem.
— Pan sądzi? — mruknął stary poeta.
— No, tak — odparł zdziwiony i niepewny.
— Uchodzi przecież za najzdolniejszego człowieka w całej Izbie.
— Być może — odpowiedział Norbert.
— Między ślepymi, jednooki jest królem. Wszyscy ci ludzie są ograniczeni. Umysł ich zamknięty jest między dwoma murami: pieniędzmi i polityką. Sami pedanci, mój drogi, z którymi nie można rozmawiać o niczem, co nam jest przyjemnem. Inteligencya ich zaszlamiona jest i zamulona, jak Sekwana w Asnières. Ach! bo trudno, co prawda, znaleźć wogóle człowieka o szerokim umyśle i szerokiem tchnieniu morskich bezmiarów. Znałem niegdyś takich, ale już umarli.
Mówił to wyraźnie, lecz głosem tłumionym, który inaczej, rozlegałby się echem w tej nocnej ciszy. Zdawał się wzburzonym, smutnym, gnębionym przez jeden z tych smutków, co padają na duszę i wprawiają ją w drżenie, niby ziemię, kurczącą się pod uściskiem lodu.
— Zresztą, mniejsza o to — ciągnął dalej. — Wszystko jedno! Trochę mniej czy trochę więcej geniuszu, skoro wszystko musi zginąć.
Umilkł, a Duroy, który widział dzisiaj wszystko w kolorach różowych, ozwał się ze śmiechem: