Nigdy dotąd nie miał w kieszeni podobnej sumy. Zdało mu się, iż jest Krezusem.
Saint-Potin pociągnął go z sobą do kilku innych redakcyj, gdyż sławny reporter niewątpliwą miał nadzieję, że to, co mu kazano zbierać, zostało już zaczerpnięte przez innych i że wysonduje to od nich z łatwością, przez chytre prowadzenie rozmowy.
Wieczorem, nie mając co robić, Jerzy postanowił pójść do Folies-Bergère. Wziął na odwagę i przedstawił się kontrolorowi:
— Nazywam się Jerzy Duroy i jestem współredaktorem La Vie Française. Byłem tu przed kilku dniami z panem Forestier, który obiecał prosić dla mnie o bilet wolnego wejścia. Nie wiem, czy to uczynił.
Zajrzano do rejestru. Nazwisko jego nie było jeszcze wpisane. Kontroler jednak, człowiek bardzo uprzejmy, oświadczył:
— Bądź pan łaskaw wejść i zwrócić się do pana dyrektora. On zrobi to napewno.
Duroy wszedł i prawie natychmiast spotkał się z Rachelą, kobietą widzianą już tutaj za pierwszej bytności. Zbliżyła się doń.
— Dzień dobry, kotku. Jakże się miewasz? — spytała.
— Bardzo dobrze; a ty?
— Ja, wcale nieźle. Wiesz, śniłeś mi się już dwa razy.
Strona:PL G de Maupassant Piękny chłopiec.djvu/105
Wygląd
Ta strona została skorygowana.