Strona:PL G Flaubert Salammbo.djvu/53

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

„O bogini! wszystkie nasiona kiełkują w głębokich ciemnościach, żywione twoją wilgocią!
„Gdy ty się ukażesz, spokój oblewa ziemię, kwiaty się zamykają, fale zostają ukojone, ludzie znużeni wytężają piersi ku tobie, świat zaś ze swemi oceanami i górami ogląda siebie w twojem zwierciadle. Ty jesteś pełna białości, łagodna, świetlna, nieskazitelna, wspierająca, oczyszczająca, pogodna!“.
Księżyc na nowiu znajdował się wtedy nad górą Wód Ciepłych i pomiędzy jej dwoma szczytami z drugiej strony odnogi. Poniżej niego jaśniała mała gwiazdka a dookoła blada obwódka. Salammbo ciągnęła dalej:
— „Straszną ty jednak jesteś, o pani! Ty bowiem tworzysz potwory, straszliwe widma, myśli kłamliwe, przez twe oczy pożerne są kamienie świątyń.
„Dokąd idziesz? Czemu twe kształty odmieniasz wiecznie? Niekiedy drobna i dwurożna ślizgasz się po przestrzeniach jakby galera bez masztów; to znowu wśród mnogich gwiazd podobną jesteś do pasterza, co strzeże trzody swojej. Już świetna i pełna muskasz szczyty gór, jak koło wozu.
„O Tanit! wszak ty mnie kochasz? Ja tylekroć razy przyglądałam się tobie! Lecz nie, ty bieżysz i bieżysz precz po lazurowem niebie, a ja tu przebywam na nieruchomej ziemi.
„Taanach, weźmij lirę i uderz cicho w srebrną strunę, bo serce moje jest smutne!“
Niewolnica ujęła instrument w rodzaju harfy z drzewa hebanowego, wyższy niż ona sama, trójkątny jak delta; oparła koniec jego na kryształowym globie i grać zaczęła oburącz.
Płynęły dźwięki jeden za drugim, głuche a szybkie niby brzęczenie roju pszczół, i stając się coraz dźwięczniejszemi, ulatywały wśród nocy pomieszane ze