Strona:PL G Flaubert Salammbo.djvu/276

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

potwornych sępów. Negrowie zaś śmieli się, widząc straż nieprzyjacielską, ginącą od tych zabójczych grotów.
Hamilkar wysłał w te miejsca hoplitów, którym każdego rana dawano pić sok z pewnych ziół zabezpieczających od trucizny. Jednego ciemnego wieczoru wódz kartagiński wyładował oddział najlepszych swych żołnierzy na szkuty i deski, a zwracając się w prawą stronę portu, wysłał ich ku Taenia. Kiedy się zbliżyli do pierwszych nieprzyjacielskich szeregów, wpadli na nie i sprawili ogromną rzeź. A w tymże czasie ludzie zawieszeni na linach spuścili się z murów, niosąc pochodnie, któremi zapalili roboty oblężnicze jurgieltników, i powrócili na powrót.
Matho stał się zaciekły. Każda przeszkoda podniecała jego gniew, dochodził prawie do szaleństwa. Wzywał nieraz myślą Salammbo na schadzkę a później oczekiwał jej, gdy zaś nie przybyła, uważał to za nową zdradę i unosił się nienawiścią ku niej, Wtedy, gdyby był ujrzał jej trupa, byłby pewnie już opuścił dzieło.
Tymczasem podwajał straże przednie, przekładał szubienice wokoło szańców, umieszczał pułapki w ziemi i rozkazał Libijczykom sprowadzić drzewo z całego lasu i rozłożyć ognisko, aby spalić Kartaginę niby schronienie lisów. Spendius obstawał za oblężeniem dalszem. Wyszukiwał najstraszniejsze machiny jakich nigdy dotąd nie widziano.
Inni barbarzyńcy, obozujący wśród międzymorza, niecierpliwili się tą zwłoką domagając się, aby im dozwolono działać.
Wtedy posunęli się ze swemi kordelasami i dzirytami do bram. Lecz obnażone ich członki, ułatwiając rany, zostały przez Kartagińczyków straszliwie pokaleczone. Inni jurgieltnicy cieszyli się tem, zazdrosz-