tem zajęci, przecież zgiełk jaki dochodził od mostu, zagłuszał wszystko. Matho udał się drogą najkrótszą przez góry, lecz ponieważ barbarzyńcy uciekali doliną, nie spotkał zatem nikogo. Tutaj naprzeciw niego wznosiły się piramidalne jakieś masy, a z tej strony rzeki widział na grobli światła nieruchome; Kartagińczycy bowiem udali się za most, a suffet chcąc zwieść nieprzyjaciół, rozstawił liczne forpoczty na drugim brzegu rzeki. Matho, zbliżając się, sądził, że poznaje znaki punickie, gdyż głowy końskie ukazywały się w powietrzu >sadzone na drzewcach, czego nie można było jednak dokładnie rozróżnić i tylko słyszeć się dawały odgłosy śpiewów i trącanych kubków... Wtedy nie wiedząc gdzie się znajduje i gdzie szukać Spendiusa, Libijczyk udręczony, pomieszany, błądzący w ciemnościach, powracał tąż samą drogą jaknajspieszniej. Rano świtało, kiedy ze szczytu gór ujrzał znowu miasto ze szkieletami sczerniałych od ognia machin, które na kształt wielkich olbrzymów otaczały mury. Wszystko było pogrążone w milczeniu, w nawale niezwykłych zatrudnień widać było, jak pośród żołnierzy przed namiotami spali ludzie zupełnie nadzy z głową opartą na rozrzuconych puklerzach. Niektórzy odpinali z kolan krwią zbroczone opaski. Konającym spadały głowy na ziemię; ranni, wlokąc się ledwo, podawali jedni drugim napój. Po wąskich ścieżkach prze-chadzały się placówki, lub też stały zapatrzone wdal, z piką na ramieniu, w dzikiej jakiejś osłupiałości.
Matho znalazł Spendiusa zamyślonego z rękami założonemi i głową spuszczoną pod łachmanem płótna, które wznosiło się rozpięte na dwuch kijach.
Patrzyli chwilę na siebie, nie mówiąc słowa. Nakoniec Matho wyszeptał:
— Zwyciężeni:
Spendius odparł głosem ponurym:
— Tak, zwyciężeni!
I już na wszelkie zapytania odpowiadał tylko
Strona:PL G Flaubert Salammbo.djvu/183
Wygląd
Ta strona została przepisana.