Strona:PL G Flaubert Pani Bovary.djvu/565

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

— O! dziękuję ci, panie Homais; dobrym jesteś!...
Nie dokończył, zdławiony nadmiarem wspomnień jakie mu ten ruch aptekarza przywiódł na pamięć.
Aby go rozerwać, Homais uznał za stosowne napomnąć o pielęgnowaniu kwiatów: rośliny potrzebowały wilgoci. Karol skłonił głowę na znak potwierdzenia.
— Zresztą, piękne dnie teraz nastaną.
— Ach! westchnął Bovary.
Aptekarz, nie wiedząc już z jakiej beczki wychodzić, odchylił powoli firaneczki z okien.
— Oto pan Tuvache przechodzi.
Karol powtórzył machinalnie:
— Pan Tuvache przechodzi.
Homais nie śmiał mu już wspominać o rozporządzeniach pogrzebowych; ksiądz dopiero zdołał go do tego nakłonić.
Nieszczęśliwy zamknął się w swym pokoju, wziął pióro, i spłakawszy się rzewliwie, napisał.
Chcę aby ją pochowano w jej ślubnej sukni, w białych trzewikach, w wieńcu na głowie. Włosy niech ma rozpuszczone na ramionach; będą trzy trumny, jedna dębowa, druga mahoniowa, trzecia ołowiana. Niech