Strona:PL G Flaubert Pani Bovary.djvu/563

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.
IX.

Po nastąpionym czyimkolwiek zgonie zwykle następuje jakiś rodzaj osłupienia, tak trudno jest pojąć to przyjście nicości i weń uwierzyć. Pomiarkowawszy jednak jej sztywną nieruchomość, Karol rzucił się na nią wołając:
— Żegnam cię! żegnam!
Homais i Canivet wyprowadzili go z pokoju:
— Miarkuj boleść twoją!
— Tak jest, mówił wydzierając się, będę rozsądnym, nic złego nie uczynię. Ale puśćcie mnie! chcę ją widzieć! to żona moja!
I zalewał się łzami.
— Płacz, biedny mój przyjacielu, rzekł aptekarz, daj wolny bieg naturze, to ci ulgę przyniesie!
Zesłabły jak dziecię, Karol dał się sprowadzić na dół do sali jadalnej, a pan Homais powrócił do siebie.
Na placu zaczepił go niewidomy, który zawlókłszy się aż do Yonville’u znęcony maścią antiflogistyczną, zapytywał każdego przechodnia gdzie mieszka aptekarz?