Strona:PL G Flaubert Pani Bovary.djvu/562

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

pacierzy; łączyły się one ze stłumionemi łkaniami Bovarego, a czasem wszystko zdawało się tonąć w głuchym szmerze łacińskich zgłosek, które dźwięczały jak echo żałobnego dzwonu.
W tem dał się słyszeć na bruku odgłos grubych sabotów razem ze stukaniem kija po bruku, i ozwał się głos złamany który śpiewał:

Często w dzień gorący letni
O miłości marzy dziewczę...

Emma podniosła się nagle jak trup zgalwanizowany, z włosami rozpuszczonemi, okiem szeroko rozwartem, osłupiałem.

Chcąc pilnie pozbierać
Kłosy rozsypane,
Anulka się schyla
Na zagon gdzie leżą...

— Niewidomy! krzyknęła.
I zaczęła śmiać się śmiechem dzikim, frenetycznym, rozpaczliwym, jak gdyby widziała przed sobą ohydną twarz nędzarza, występującą niby upiór z pośród cieniów wieczności.

Wiatr silniejszy powiał
I krótka spodniczka
Z wiatrem uleciała!

Konwulsye rzuciły ją na poduszki. Wszyscy się przybliżyli. Już nie żyła.