Strona:PL G Flaubert Pani Bovary.djvu/426

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

nie Justyna wydawało mu się potwornem uchybieniem, i czerwieńszy od porzeczek powtarzał:
— Tak jest, od kafarnaum! Klucz, który zamyka kwasy i ostre alkalia! Wziąść rądel zapasowy! rądel z pokrywą! którego nigdy może używać nie będę! Wszystko ma swoją ważność w delikatnych działaniach naszej sztuki! Cóż u dyabła! potrzeba przecie umieć zachować różnice i nie obracać na użytki prawie domowe tego co jest przeznaczonem do farmaceutyki! To tak jak gdyby kto pulardę krajał skalpelem, jak gdyby urzędnik....
— Ależ uspokój się! mówiła pani Homais.
A mała Atalia ciągnąc go za surdut wołała:
— Tatku! tatku!
— Nie, nie, dajcie mi pokój! co u licha! Lepiej zostać korzennikiem, na honor! Dalejże! nie uszanuj nic! tłucz! łam! powypuszczaj pijawki! przypal ślazowe ciasto, zamarynuj korniszony w aptekarskim słoju! podrzyj bandaże!
— Miałeś pan podobno.... zaczęła Emma.
— W tej chwili! — Czy ty wiesz na co się narażałeś?... Czyś nic nie widział, w kącie na lewo, na trzeciej pułeczce? Mówże! odpowiadaj! wyduś jakie słowo!