Strona:PL G Flaubert Pani Bovary.djvu/425

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

— Kto ci kazał chodzić po niego do kafarnaum?
— Cóż to jest? Co się stało?
— Co się stało? odparł aptekarz. Robią się konfitury: gotują się, lecz że miały wykipieć z powodu zbyt gęstego syropu — rozkazuję przynieść drugi rądel. Natenczas on, przez niedbalstwo, przez lenistwo, poszedł i zdjął — z gwoździa na którym był zawieszony w mojem laboratoryum, klucz od kafarnaum!
Aptekarz tak nazywał komórkę na poddaszu, pełną narzędzi i materyałów aptecznych. Często przepędzał tam długie godziny na przelewaniu płynów, na etykietowaniu i zawiązywaniu flaszek i paczek, i uważał ją nie za prosty skład, lecz raczej za prawdziwy przybytek, z którego wychodziły następnie, jego rękami przyrządzone, wszelkie rodzaje pigułek, mikstur, ziółek, emulsyj i maści, które sławę jego po całej roznosiły okolicy. Nikomu tam wchodzić nie było wolno; i tak go szanował, że sam zamiatał. Słowem, jeżeli apteka, dla każdego otwarta, była miejscem gdzie się rozpościerał ze swoją pychą, kafarnaum było schronieniem, w którem zamykając się samolubnie, Homais się rozkoszował spełnianiem ulubionych swoich zajęć; dla tego też rozstrzepa-