Pożegnawszy wieczorem państwa Bovary, Leon szedł jeszcze za nimi z daleka; dopiero gdy zobaczył że się zatrzymali przed Czerwonym Krzyżem, zawrócił, i całą noc przepędził na obmyślaniu planu działania.
Nazajutrz tedy, około piątej po południu, wszedł do kuchni zajazdu, blady i ze ściśnionem gardłem, uzbrojony, niczem nie powstrzymaną odwagą tchórzów.
— Pan doktór wyjechał, odpowiedział na jego zapytanie służący.
To mu się wydało dobrą wróżbą. Poszedł na górę.
Emma nie zmieszała się na jego widok; przeciwnie, przepraszała go że zapomniała mu powiedzieć gdzie stali.
— O! ja to odgadłem! odpowiedział Leon.
— Jakimże sposobem?
Leon dowodził że przypadkiem, wiedziony instynktem trafił do niej. Uśmiechnęła się z niedowierzaniem. Dla naprawienia swej niezręczności, Leon dodał, że cały ranek przepędził na szukaniu jej kolejno po wszystkich hotelach miasta.
— Namyśliła się więc pani zostać? dodał w końcu.
Strona:PL G Flaubert Pani Bovary.djvu/399
Wygląd
Ta strona została przepisana.