Strona:PL G Füllborn Tajemnice stolicy świata.djvu/986

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

która najmniéj winna jest udręczeń swojej przeszłości! Najświętsza Panna zlituje się nad nią! Opowiem księciu, że Józefina przez nas z domu podrzutków wydobyta, milutkie dziewczę do ciebie należy, że ci oddałam i przez to ujęłam część boleści przyjmującéj duszę twój córki!
— Nie gniewaj się na mnie Karolino, jeżeli cię poproszę, abyś księciu nie wspominała o mojém pojawieniu się — nie pytaj mnie także o powód téj może szczególnéj na pozór prośby — lepiéj, jeżeli książę nie dowie się zgoła w czyich ręku znajduje się Józefina!
Szlachetna, dostojna księżniczka, która poważném spojrzeniem śledziła ostatnie słowa Eberharda, nie śmiała nic rozważać ani domyślać się — strasznie dla niéj prośba księcia zabrzmiała jak ponure fatum — zbladłą twarz zakryła rękami.
— Woli twojéj stanie się zadosyć Eberhardzie! rzekła po chwilowéj przerwie. Ale czy rzeczywiście Józefina jest tém samém dzieckiem, które pragniesz zawieźć w objęcia matki?
— Ta, któréj szukam, ma od urodzenia znamię, Karolino samo Niebo widocznie chciało nieszczęśliwéj zapewnić chociaż jedną łaskę, to dziecię pomiędzy tysiącami innych poznać dozwalając! Przyczyna znamienia jest wprawdzie tak okrutna, że duszę moją przejmuje na tego, który się ku temu przyłożył — lecz tém moja dostojna przyjaciółko obciążać cię nie chcę. Ta, któréj szukam, nosi na ramieniu ślady przeklętych palców, które w kształcie czerwonych plam w półokrąg na niém się wyryły!
— To ona Eberhardzie, żadnéj już teraz niema wątpliwości! To Józefinę pragniesz zwrócić matce! Spojrzyj tylko — oto pokazuję ci obraz anioła!
Karolina cicho i ostrożnie przystąpiła do bocznych drzwi pokoju, w którym stała z Eberhardem — cicho nacisnęła klamkę i drzwi otworzyła.
Książę de Monte-Vero ujrzał w przyległym pokoju