Strona:PL G Füllborn Tajemnice stolicy świata.djvu/974

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Prawie trzynastoletni chłopak z wielkiém zajęciem usłyszał, że stryj Eberhard przywiózł z sobą córkę i prosił go o pozwolenie czuwania przy choréj i jéj pielęgnowania.
Wzruszający był widok, jak ostrożnie, idąc na palcach, gdy mu wolno było znajdować się w pokojach Małgorzaty, przynosił dla niéj chłodniki i podawał jéj takowe.
Eberhard kochał go za to coraz bardziéj i wielce się nim zajmował.
Po wielu miesiącach znaleziona nakoniec uczuła się o tyle wzmocnioną, że zdołała pojąć swoje szczęście, ale także i zmierzyć całą bolesną przeszłość swoją.
Głęboko była upokorzona, co właśnie było dla niéj dobrodziejstwem, gdy ojcu mogła opowiedzieć całą historyę swojego życia.
Nic przed nim nie zataiła. Wylała przed nim całe swoje serce, a Eberhard usiłował wlać w nią pociechę i nadzieję.
Ale gdy powiedziała, że to książę. Waldemar zgotował jéj najcięższe godziny, wtedy de Monte-Vero, głębszą boleścią przejęty, zakrył twarz.
Czuł, że nad domem jego wisi ciężkie zrządzenie, że przeszłość jego córki nigdy przejednana i naprawiona być nie może.
Małgorzata opowiedziała swoją ucieczkę wśród śnieżnéj nocy, opowiedziała jak ów niegodziwy von Schlewe wypchnął ją z zamkowéj werandy.
— O mało nie oszalałam, mówiła daléj Małgorzata, gdy się ściemniło w pokoju, w którym siedziała z ojcem: przejęła mnie rozpacz — straciłam zmysły i rozum! W tak okropnym stanie nadwerężonego umysłu, zastała mnie ciężka godzina, i popełniłam ów pełny zgrozy czyn, stałam się wieczną grzesznicą! Szalona, porzuciłam moje dzieci — była to mroźna noc zimowa — wreszcie padłam zemdlała! Gdym się przebudziła i cała zgroza stanęła mi w pamięci, pośpieszyłam ku miejscom