Strona:PL G Füllborn Tajemnice stolicy świata.djvu/919

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Brat Antoni miał zanieść dobrą wiadomość schowanemu baronowi.
W téj chwili jakiś głos bolesny doszedł od muru po drugiéj stronie klasztoru.
Co to znaczy? Kto tu może wołać o pomoc?
Idący przodem, brat Antoni stanął — zdało mu się, że zna ten głos — ale zkąd on pochodzi?
Eberhard i ojciec słuchali zdziwieni.
Głos wołający o pomoc powtórzył się wyraźniéj.
— Puszczaj mnie czarna bestyo! Pomocy! wołano.
Księżycowa noc dozwoliła przekonać się o przyczynie tak trwożliwego wołania.
Sandok schwytał jakiegoś człowieka, którego czarną żelazną pięścią dosyć niełagodnie rzucił na ziemię, a teraz prawie dusił, stojąc przy nim jak pies wierny przy uszczwanym dzikim zwierzu i na każde jego poruszenie uważając.
— Bezbożny poganin morduje jakiegoś człowieka, zawołał brat Antoni, który zapewne domyślał się po trochu, kto był wołającą o pomoc ofiarą Sandoka — bezbożny poganin cudzoziemca, który stał na straży pod murem klasztornym.
— Zdaje się, że brat Antoni ma słuszność — wasz sługa, murzyn, ma jakiegoś człowieka w ręku! W tych poganach często obudzają się złe żądze i chuci! trwożliwie zauważył ojciec Celestyn.
— Tylko w takich poganach! Pobożny ojcze, zła żądza i chęć obudzą się również i w innych ludziach, którzy się liczą do ściśle wierzących. Mój murzyn Sandok, mówił daléj Eberhard, zbliżając się za idącym naprzód Antonim do miejsca oczekującéj go szczególniejszéj sceny: nie jest wcale poganinem, ale chrześcianinem podobnie jak my! Co tam masz, mój przyjacielu? głośno spytał murzyna, który jakiegoś w ciemny płaszcz owiniętego człowieka obalił na ziemię jak sztukę materyi.
— O massa — dobre znalazłem, dobry połów! zawołał uszczęśliwiony Sandok. Massa przyjść i obaczyć! To ba-