Strona:PL G Füllborn Tajemnice stolicy świata.djvu/890

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

— Gdyby mi wasza wysokość złote góry obiecywała, rzekł wyraźnie, nie mogę tego uczynić. Wasza wysokość musisz przy wsi Unglia przebywać Sierra Vitoria, strome góry z niebezpiecznemi wąwozami, a w tym powozie niepodobieństwo!
— Więc z orszakiem w miejscach niebezpiecznych wysiądę! odparł Eberhard.
— Sześć koni u powozu, już w téj części drogi są przeciwko przepisom, bo przed kilku laty nieszczęście chciało, aby tam sześciokonny ekwipaż infanta Miguela obalił się — ale wasza wysokość nie chciej mniemać, że stawiam bezpotrzebne przeszkody.
— Za konie i powóz zapłacę — oto pan masz ich wartość!
— Książę jesteś bardzo łaskaw — sześć koni pozostanie — ale dyliżans musi być zmieniony!
Eberhard widział, że to bezpotrzebne spieranie się tylko go zatrzymuje, zgodził się więc na niewywrotną i hamulcami opatrzoną karetę, którą pocztmistrz w Logionie kazał zaprządz.
Pocztylion wyglądał na małomównego, i mimo że Marcin z góry dał mu kilka dukatów, nie kontent był że takiego człowieka przeznaczono na woźnicę, Konie zaprzężone do karety były bardzo silne i ogniste, chrapiąc i kopiąc nogami poddały się rzemiennemu jarzmu pocztyliona.
Sandok bacznie miał na oku mnicha, lecz nie dostrzegł bliższych jego stosunków z pocztylionem.
Dawno już rozmówili się z pocztylionem, a wysłańcowi Antoniego przyszło to tém łatwiéj, że duchowieństwo ogarnęło i zawładnęło jak najzupełniéj ludnością w Logronie.
Wpływ mnicha na duszę i ciało tego, którego chciał pozyskać, był nieprzeparty; nie mogły go zmienić nawet dukaty, które książę rozrzucał za pomocą Marcina.
Ale Eberhard ani się domyślał, że o jego podróży, o przybyciu do Logrona, już od dwóch dni wiedziano