Strona:PL G Füllborn Tajemnice stolicy świata.djvu/816

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

a dusze ich w takie skuł kajdany, iż coraz bardziéj cisnęli się, aby poznać to nowe widowisko.
Taniec ten tak miał głośne powodzenie w salonie Leony, że książęta i margrabiowie, lordowie i baronowie, wkrótce przystąpili do uśmiechających się tancerek i w niszach lub parku całkiem wpadli w moc téj oblubienicy piekła.
Gdy hrabina cieszyła się jeszcze takiém powodzeniem swoich wynalazków, gdy postrzegła że świątynia jéj coraz bardziéj się napełnia, a jéj tchnienie z tajemniczo wzrastającą czcią toruje sobie drogę po świecie — gdy z terrasu ujrzała jak uśmiechające się pary swawolą po labiryncie miłości, wybiegły z jéj ust słowa:
— Wszyscy jesteście niewolnicy — wszyscy — niewolnicy waszéj namiętności, poddani grzechu! Jeden tylko opiera mi się. Jeden, różny od was wszystkich...
Oczy Leony zaświeciły ponuro, gdy pomyślała o Eberhardzie, tym wzniosłym, szlachetnym człowieku, którego teraz jeszcze bardziéj nienawidziła, bo czuła skrycie jak wspaniałym był dla niéj!
Małgorzatę usunięto na stronę! Ów mnich Józef punktualnie wykonał rozkaz hrabiny. Teraz trzeba było jeszcze usunąć Eberharda.
Wtém zbliżyli się ku niéj trzéj panowie z parku. Leona poznała w nich barona, a obok niego panów von Renard i Edwarda. Obaj byli galernicy tak wyszukanie i nienagannie byli ubrani, że można ich było uważać za bardzo znakomitych gości hrabiny.
Bardzo pilnie o czémś z sobą rozmawiali.
Schlewe i Fursch widocznie jakiś plan układali.
Na wysokości terrasu dostrzegli Leonę.
Baron wskazał ją wzrokiem, poczém podszedł bliżéj z Furschem.
Edward pozostał na dole w parku.
— Moja najłaskawsza, poszepnął von Schlewe: widzisz tu pani najnieubłagańszego nieprzyjaciela człowie-