Strona:PL G Füllborn Tajemnice stolicy świata.djvu/809

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Wskazywała klęczących i spoczywających, potém szła niepostrzeżona przez park. Wszędzie spotykała zabłąkanych w ogrodzie miłości, a i baron także nagle jakby przypadkiem od niéj się odłączył, i baron nie mógł znieść tego, aby się przypatrywał, a sam nie użył.
Wiemy, że baron von Schlewe był zawsze żarliwym wielbicielem dziewiczych piękności, że nic nie miało dla niego większego uroku nad zachwycające kształty pięknéj kobiety.
Gdy Leona z pogardliwym uśmiechem przekonała się o swojém świetném powodzeniu, chciała powrócić na terras, aby zapytać brata Erazma o mnicha z Santa-Madre, z którym mówić pragnęła.
Przechodziła właśnie obok świecznika, gdy tuż koło niéj otarł się jakiś mnich, który niezawodnie postrzegł ztamtąd jakąś parę i znalazł w tém wyższe zadowolenie niż gdyby sam używał.
Leona badawczo spojrzała na tę przygarbioną, złowrogą postać, na bladą, namiętnościami strawioną twarz, z czerwoną, sterczącą brodą.
Niewątpliwie był to pożądany mnich.
Zauważył hrabinę i chciał odejść boczną ścieżką.
— Za pozwoleniem, pobożny bracie, szepnęła mu Leona, słówko!
— Niech święci będą z tobą, dostojna pani — teraz dopiero poznaję panią! Józef Serrano jest na twoje rozkazy!
— Nie rozkazywać, ale mam prosić! Czy raczysz, pobożny bracie, posłuchać mnie chwilę!
— Z radością, dostojna pani — uważam, że tu w cieniu drzew jest wygodna ławeczka — racz pani usiąść, a mnie dozwól, abym przy tobie czuwał.
— Pan umiesz być grzecznym — to u braci zakonnych podwójnie cenić należy, z czarownym uśmiechem rzekła Leona i siadła na ławce: bo oni nie mają żadnych stosunków z kobietami!